Za oknem już prawdziwa jesień. Temperatura nie rozpieszcza, aura też nie sprzyja. A nasza Brać Sąsiedzka rozbrykała się przez lato. I jak tu teraz przetrwać ? Prace przygotowawcze do zimy w ogródku trzeba nieomal reglamentować, bo chętnych dużo, a pracy niewiele.
Kreatywności i pomysłów jednak nie brakuje naszym Sąsiadom. Znaleźli rozwiązanie na długie i zimne jesienno-zimowe wieczory.
Ognisko zrobimy ! Ba, łatwo powiedzieć. Ale jak to zrobić, żeby było bezpiecznie, żeby zgodnie z przepisami…
Po przewertowaniu internetu, przeczytaniu Rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji dotyczące ochrony przeciwpożarowej, przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw postanowiono: Kupujemy palenisko ogrodowe.
Wybór na usytuowanie palenisko był prosty – stara piaskownica, która po wysadzeniu na zimę kan (pacioreczników) jest zupełnie pusta. Poza tym miejsce to idealne – w bezpiecznej odległości od budynków, śmietników etc.
Oto nasze palenisko – kupione z funduszy sąsiadek Grażyny (dziewczyna Bonda) i Gosi (od cebrzyków). Ale już sąsiedzi zapowiedzieli podział kosztów i partycypację w zakupie.
Nasze palenisko ma także swoje imię – od dzisiaj to Prometeusz.
Czym palić? Tu wymagania postawili nasi sąsiedzi-ekolodzy (a wiecie, że u nas na podwórku to silne lobby). Drewno ma być suche, czyste – bez lakierów, farb i innego świństwa. Więc ruszyli sąsiedzi do piwnic szukając odpowiedniego wsadu do ogniska. Ci co nie znaleźli nic – zwyczajnie kupili drewno kominkowe i szczapy na rozpałkę.
Od południa panowie Janusz (DJ i dostawca energii elektrycznej) , Maciej (Człowiek od zadań specjalnych) i Jurek (Pomysłowy Dobromir) szykowali pieczonki , które miały być główna atrakcją naszego inauguracyjnego ogniska. Sąsiedzi zadbali też o kiełbaski, boczek, chlebek i oczywiście herbatkę na rozgrzanie.
Brać Podwórkowa powoli zaczęli się schodzić. Cała impreza została przygotowana właściwie bez uprzedzenia i w dość szybkim tempie, bo palenisko dotarło w czwartek. Dlatego wielu sąsiadów nie zdołało zmienić swoich planów na dzisiaj. Ci, co mogli już są. Inni dojdą z opóźnieniem.
Jak widać panowie zadbali także o wiadra z wodą.
Nim na ognisko trafi garnek z pieczonkami, trzeba dobrze rozpalić ognisko.
Dziewczynki w objęciach taty cierpliwie czekają.
Ci mniej niecierpliwi zabijają czas grą w piłkę.
Pan Jurek ćwiczy swojego wnuka w grze. A może raczej wnuk uczy dziadka?
Ognisko rozpalone – można rozpocząć pieczenie kiełbasek. Na żar trafia też nareszcie garnek z pieczonkami.
Nim się obejrzeliśmy zrobiło się ciemno, choć godzina wcale nie późna. Sąsiadów coraz więcej – mimo natłoku spraw nie bardzo można się oprzeć pokusie wspólnego spotkania przy ognisku.
Ognisko zgromadziło jak widać trzy pokolenia. Obaliliśmy mit o konflikcie pokoleń.
Dołączyli do nas także sąsiedzi, którzy nie byli obecni w trakcie rewitalizacji. Po powrocie do domu nie byli pewni, czy trafili pod właściwy adres. Zmiany jakie zaszły na podwórku były dla nich ogromnym zaskoczeniem.
Pan Maciej cały czas dbał o ognisko – jak widać facet nie tylko rządzi wodą, ale i ogniem 🙂
I nadeszła wreszcie wyczekiwana chwila – pieczonki gotowe !!
Po tym królewskim posiłku, w błogim nastroju, przy cieple ogniska rozpoczęły się śpiewy. A właściwie próby wspólnego śpiewania, okazało się bowiem, że nie mamy wspólnego repertuaru. Trzeba będzie nad tym popracować. Chociaż… solówki też były udane 🙂
I tak to Brać Podwórkowa spędziła ciepłe chwile w listopadowy wieczór. Już dziś zapowiadamy: C.D.N.